13.6.20

MASKI DO WŁOSÓW - KTÓRĄ WARTO KUPIĆ, A NA KTÓRĄ SZKODA PIENIĘDZY?


Masek do włosów używam regularnie podczas każdego mycia włosów. Kupuję takie maski, które mają zapewniać nawilżenie włosów i wzmacniać je, gdyż są łamliwe i cienkie. Ostatnio używam na przemiennie trzy różne maski do włosów i wiem już, które kupie ponownie, a którą będę omijać na drogeryjnej półce. Dwie maski ‒ syoss Moisture Treatment Jelly i Schwarzkopf GLISS pochodzą z pudełek BeGlossy. No to czas przyjrzeć się każdej z masek bliżej.






Zacznijmy od maski, której używam najdłużej. GLISS maska nadająca blaski 4w1. Możemy stosować ją na cztery sposoby. 
1 sposób ‒ przed myciem włosów, nakładając ją na 2-3 minuty na mokre lub suche włosy i następnie spłukując ją;
2 sposób ‒ po umyciu włosów jako odżywkę dla łatwego rozczesywania, nakładamy i spłukujemy;
3 sposób ‒ po umyciu włosów jako maskę, nakładamy na 2-3 minuty na mokre włosy i spłukujemy;
4 sposób ‒ na osuszone ręcznikiem włosy jako kurację, nakładamy na końcówki włosów i nie spłukujemy.
Maska zawiera proteiny soi i olej z orzechów babassu, któremu zawdzięcza przyjemny zapach. Dedykowana jest do włosów zniszczonych i farbowanych.
Ja używam jej najczęściej po umyciu włosów jako maskę. Choć dla zwiększenia efektu nawilżenia moich włosów zdarza mi się używać jej najpierw przed myciem włosów i później po ich umyciu. Po takim "zabiegu" moje włosy są bardzo miękkie, błyszczą się i pięknie pachną. Nie mam problemu z ich ułożeniem. Myję włosy co drugi dzień i od jednego ich umycia do kolejnego cały czas są one nawilżone oraz przyjemne w dotyku. Nie mam potrzeby używania już innej maski czy odżywki. 
Co do wydajności maski, to używam jej od połowy kwietnia i zużyłam 2/3 opakowania. Jej konsystencja jest kremowa, lecz nie na tyle, aby spływała z wilgotnych włosów. Plusem jest także to, że nie ma potrzeby nakładania dużej ilości maski, by rozprowadzić ją na włosach. 


Maska Moisture Treatment Jelly od syoss zaintrygowała mnie swoją galaretkowatą konsystencją. Producent określa ją jako kurację dla mocno wypielęgnowanych i wygładzonych włosów. Zapewnia, że możemy używać jej na dwa sposoby.
1 sposób ‒ przed myciem włosów, nakładając ją na 1 minutę jako maskę nawilżającą, ma zapewnić naszym włosom natychmiastowe i dogłębne nawilżenie od nasady aż po same końce;
2 sposób ‒ po umyciu włosów jako kurację ekspresową, która ma przeciwdziałać puszeniu się włosów, ułatwiać ich układanie, dodawać im objętości i wygładzać.
Już przy pierwszym użyciu zauważyłam, że nie nawilża ona końcówek moich włosów. Przy kolejnym zauważyłam, że robi coś bardzo dziwnego z moimi włosami. Niby je nawilżała, ale włosy były w dotyku jak siano. Bardzo szybko wytracało się z nich to niewielkie nawilżenie, jakie im dawała. Myślałam, że może nałożenie jej na włosy z inną maską da lepsze efekty i w ten sposób ją zużyję. Szybko przekonałam się, że ta maska potrafi nawet zepsuć nawilżenie innej maski. Nakładałam ją razem z maską ze Schwarzkopf, która przez maskę z syoss potrafiła stracić większość swojego nawilżenia. Włosy robiły się matowe, a rozczesanie ich było wyzwaniem. Dotarłam do połowy opakowania i nie chcę już jej używać w żaden sposób. Był to pierwszy kosmetyk z tej marki, który testowałam i niestety mocno mnie zniechęcił do tej marki.


Czas na moje ostatnie odkrycie kosmetyczne, czyli maskę do włosów z  olejem kokosowym marki Dr.Santé. Kupiłam ją już jakiś czas temu, ale odłożyłam ją do zapasów, bo chciałam wykorzystać maski wspomniane wcześniej w tym poście. Po zawodzie, jaki wywoła we mnie maska z syoss, postanowiłam jednak zacząć używać tej maski. 
Jest ona przeznaczona do delikatnych, zniszczonych, suchych i łamliwych włosów. Ma redukować ich łamliwość i rozdwojone końcówki. Olej kokosowy, który jest składnikiem maski ma intensywnie nawilżać włosy oraz chronić przed osłabieniem i zniszczeniem. Należy nakładać ją na umyte, wilgotne włosy i pozostawić na 3‒5 minut, a następnie obficie spłukać.
To jest maska, która nie tylko pięknie pachnie, ale maska, która przede wszystkim nawilża moje włosy. Włosy po wysuszeniu są miękkie, bardzo przyjemne w dotyku. Mam wręcz wrażenie jakbym zafundowała sobie jakiś zabieg nawilżający u fryzjera. Zapach kokosu utrzymuje się na włosach ok. 1‒1,5 dnia. Konsystencja maski jest bardzo gęsta. Można otwarte opakowanie obrócić do góry nogami, a maska wciąż pozostanie w opakowaniu. Jej konsystencja sprawia, że maska jest wydajnym produktem. 

A Wy jakich masek do włosów używacie? Co Was zawiodło, a co sprawdza się rewelacyjnie?




POST NIE JEST SPONSOROWANY.

2 komentarze

  1. Bardzo ciekawiła mnie ta galaretka, ale widzę, że nie warto..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie niestety się nie sprawdziła. U Ciebie być może by się sprawdziła 🙂

      Usuń

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...