14.12.19

MIYA COSMETICS MY WONDERBALM I'M COCO NUTS

Kremu marki MIYA COSMETICS używam już od prawie roku, a opakowanie tego kremu, które widzicie na zdjęciu, jest moim trzecim. Co jakiś czas używam innego kremu na dzień, ale później niczym bumerang wracam do tego kremu. Po tym wstępie wiecie już, że moja cera się z nim lubi, ale czy o każdej porze roku i czy sprawdza się on pod makijaż? Jeśli jesteście ciekawi czy tak jest na pewno, to przeczytajcie dalszą część tego postu. 

Pierwsze opakowanie kremu MIYA kupiłam w styczniu tego roku. Wtedy wybrałam wersję różową z olejkiem z róży, która nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Niektóre moje podkłady nie lubiły się z tym kremem i wręcz ślizgały się po nim. Zużyłam go jako krem do rąk. Bardzo dobrze nawilżał skórę moich dłoni. Choć jego zapach nie przypadł mi niestety do gustu, a zapachy różane z reguły lubię. W marcu po wyrzuceniu pustego opakowania po kremie postanowiłam, że dam szansę innej wersji. Tym razem postawiłam na wersję zieloną z olejkiem kokosowym. Ta wersja zdecydowanie przypadła do gustu skórze na mojej twarzy. Niezależnie od tego, czy nakładam go tylko jako krem w dni, kiedy nie maluje się czy używam go jako bazy pod makijaż, sprawdza mi się świetnie. Do makijażu twarzy używam różnych produktów. Na co dzień używam kremu BB z marki Skin79, a na większe wyjścia typu: wesele używam podkładu firmy Make Up For Ever lub Make-up Atelier Paris. Przy każdym z tych podkładów używam najpierw tego kremu, przy droższych wersjach fluidu na wchłonięty krem nakładam jeszcze bazę pod makijaż. 

Moją pasją jest makijaż i czasami wykonuję makijaże na innych osobach. Wykonując makijaż u innych osób, również używam go jako formę pielęgnacji/nawilżenia skóry i na niego kładę bazę. Dlatego taką mieszankę mam sprawdzaną nie tylko u siebie, ale także u innych. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że sprawdza się na cerach suchych, trądzikowych, normalnych, mieszanych i tłustych, czyli po prostu na każdej cerze. 

Także mój mąż nie raz mi go podkrada, kiedy da mi się namówić na peeling twarzy i późniejsze nawilżenie twarzy. Jego cera należy do mieszanych — czoło i policzki ma suche, natomiast nos i broda są tłuste. 


Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć, jak krem wygląda po wyciśnięciu z opakowania. Jego konsystencja jest dosyć gęsta, dzięki czemu nie potrzeba wiele produktu do rozprowadzenia go na twarzy. W czerwcu skończyła mi się ta wersja kremu i sięgnęłam drugi raz po niego w hebe, więc jedno opakowanie 75 ml tego kremu wystarcza mi na około trzy miesiące. Krem kosztuje ok. 30,00 zł, dlatego wydatek 30,00 zł raz na trzy miesiące na krem do twarzy nie boli mojego portfela. :) 

Ponownie jestem na wykończeniu tego opakowania kremu i w mojej głowie pojawiła się myśl, żeby tym razem kupić niebieską wersję kremu z masłem shea. Na wielu blogach czytałam, że to właśnie ta wersja kremu jest hitem, więc jestem bardzo ciekawa czy i u mnie sprawdzi się i zostanie ulubieńcem. 

A Wy mieliście którąś wersję kremu z serii My Wonderbalm? Jeśli tak, to napiszcie w komentarzu którą i jak sprawdzał się krem na Waszych cerach. 



POST NIE JEST SPONSOROWANY.

4 komentarze

  1. Mam z tej firmy maseczkę, ale czeka w zapasach na swoją kolej. Krem również mam ochotę wypróbować, jednak najpierw wykończę to co mam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa tej maseczki. Chyba wpadnie do koszyka przy okazji zakupu kremu :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Może po tej niebieskiej wersji wypróbuje tą żółtą :)

      Usuń

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...