27.3.20

PALETA CIENI SWEET HARMONY - SŁODKOŚCI NA POWIEKACH

Dziś będzie o palecie cieni, o której pod koniec ubiegłego roku było bardzo głośno. Zawładnęła wiele serc. Podbiła również moje i wiedziałam, że muszę ją mieć, odkąd zobaczyłam ją w różnych tutorialach makijażowych na YouTube. Mowa oczywiście o palecie SWEET HARMONY marki AFFECT, która powstała przy współpracy z Karoliną Matraszek. Kupiłam ją na promocji podczas otwarcia Kontigo u mnie w mieście i od tamtej pory używam jej namiętnie. Z chęcią opowiem Wam o jej plusach i minusach. Pokaże Wam cienie na swatchach i na moich powiekach. Ciekawi? To zapraszam do dalszej części postu. 



Cienie znajdują się oczywiście w tekturowej palecie, która zamykana jest na magnes. Znajdziemy tam 12 różnych kolorów, 2 mocno błyszczące, brokatowe i dosyć sypkie w swojej formule cienie, 9 matowych i jeden metaliczny. W palecie znajduje się także lusterko, które jest bardzo dobrej jakości i z chęcią z niego korzystam podczas wykonywania makijażu. Paleta jest dostępna zarówno online, jak i stacjonarnie, a w regularnej cenie kosztuje 149,00 zł. Wszystkie palety AFFECT, które wychodzą, we współpracy ze znanymi makijażystami mają więcej cieni, lusterko i są droższe od pozostałych palet cieni, które marka ma w swoim asortymencie. Mam też wrażenie, że te palety, które powstają, we współpracy z makijażystami mają lepszy pigment. Wracając jednak do samej palety SWEET HARMONY, to jest to paleta, która bardzo do mnie przemawia. Zaczynając od kolorystyki cieni, a kończąc na samym wyglądzie palety, który jest jednocześnie prosty, ale i zarazem elegancki. 
Wspomniałam na samym początku, że opowiem Wam o jej plusach i minusach. I pewnie zastanawiacie się, jak można lubić produkt, który ma minusy? Można,  jeśli nauczycie się tak korzystać z tego produktu, że minusy przestaną dla Was istnieć. Cechą i jednocześnie minusem tych cieni jest to, że osypują się, co wpływa na brudzenie się palety. I chcąc zachować estetykę, trzeba ją często myć. Ten osyp cieni, można jednak obejść. Cienie są na tyle napigmentowane, że spokojnie możemy nabrać małą ilość produktu na pędzel. Lepiej dobudować sobie pigment cieni na powiekach, niż od razu zrobić sobie plamę, którą ciężko będzie rozblendować. 
Przejdźmy jednak do samych cieni, czyli swatchy, które nakładam na sucho. Macie je na zdjęciach poniżej i ich krótki opis.


Na początek górny rząd cieni. Od lewej strony mamy następujące cienie:

vip: brokatowy cień, który połyskuje na złoto ‒ różowy kolor. W palecie wydaje się cieniem, który jest stworzony na mokrej bazie, jednak po nałożeniu na pędzel/palec mocno się osypuje. Najlepiej jest nakładać go mokrym pędzelkiem i na powiekę, na której jest mokry korektor lub jakiś gliter primer.

naked: jasny matowy kolor, który w palecie wygląda na beżowy cień, jednak po nałożeniu widać, że ma w sobie dużo różowego podtonu. Sprawdza się w dziennym makijażu nałożony na całą powiekę lub jako cień przejściowy w załamaniu powieki.

blissful: w palecie wydaje się jasną brzoskwinią, ale na skórze tak jak przy cieniu naked wychodzą z niego różowe, ciepłe tony. Matowy cień, który idealnie wygląda zarówno na całej powiece, jak i w jej załamaniu.

goddess: chłodny matowy róż, z którego wybijają się delikatnie fioletowe podtony.

balance: matowy brąz o delikatnie chłodnej kolorystyce. Świetny do smoky eye.

island: morski mat, po który sięgam najrzadziej. 


A tak wygląda dolny rząd cieni. Od lewej strony mam takie cienie jak:

pillow: matowy bardzo jasny beż, którym można rozjaśnić wewnętrzny kącik oka.

dreamer: brokatowy cień o różowej tonacji. Podobnie jak cień vip, w opakowaniu wygląda jak cień, który jest na mokrej bazie. Jednak po nałożeniu na pędzel/palec osypuje się, więc najlepiej nakładać go na mokry pędzel i na mokrą powiekę. 

sweet harmony: dla mnie jest fioletowym cieniem o chłodnej kolorystyce. Jego wykończenie jest matowe. Bardzo dobrze wygląda na powiece w połączeniu z cieniem goddess.

mother earth: chłodny matowy brąz, którym najczęściej przyciemniam zewnętrzny kącik oka w dziennym makijażu.

symphony: matowy ciemny brąz delikatnie wpadający w chłodne tony. W połączeniu z cieniem balance tworzą idealne brązowe smoky eye na powiekach.

ocean: metaliczna butelkowa zieleń, która jest w neutralnej kolorystyce. 


Jestem typową sroką makijażową, więc wszystko, co błyszczy od razu, skrada moje serce. Dlatego najbardziej podobają mi się cienie brokatowe i ta metaliczna zieleń. Oczywiście maty również bardzo mi się podobają, gdyby tak nie było, to nie kupiłabym tej palety cieni. Moim zdaniem ta paleta jest uniwersalna pod każdym względem. Mogą jej używać zarówno ci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z makijażem, jak i ci, którzy makijażem zajmują się zawodowo. Dla mnie jest to także paleta, której można jednocześnie używać na co dzień, jak i na większe wyjścia. 

Poniżej możecie zobaczyć makijaż, który wykonałam tą paletą cieni. W zewnętrznych kącikach oczu nałożyłam cień balance. Na środku powiek i w ich wewnętrznych kącikach jest cień vip, a na dolnych powiekach znajduje się cień ocean. Nałożyłam go na zieloną kredkę do oczu z NEO Make Up, którą  wcześniej roztarłam. A w załamaniu górnych powiek roztarłam dwa cienie: naked i blissful. 






POST NIE JEST SPONSOROWANY.

2 komentarze

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...