30.4.20

PIERRE RENÉ PALETA CIENI PINCH ME


Dużo osób teraz poleca kosmetyki polskich marek, aby wspierać je w tym trudnym czasie. Ja też dziś pokażę i opiszę Wam paletę polskiej marki, którą warto mieć w swoich zbiorach kosmetycznych. Oczywiście chodzi o PINCH ME, która powstała przy współpracy Amelii Szczepaniak z marką Pierre René. W dalszej części postu zobaczycie swatche palety i dwa makijaże. Jeden w wersji spokojnej może nawet dziennej i drugi w wersji wiosennej, bardziej odważnej i szalonej. 



W tekturowej palecie dostajemy czternaście cieni do powiek, które mają zarówno ciepłą, jak i chłodną tonację. Siedem cieni ma wykończenie matowe, a pozostałe siedem daje efekt błysku na powiekach. Żaden z nich nie ma grubych drobinek, wszystkie mają jednolitą fakturę. Jeden z błyszczących cieni daje duochromatyczny efekt na powiekach, ale wszystko pokaże Wam na swatchach i na moich powiekach. Regularna cena tej palety to 89,99 zł, jednak często można kupić ją na promocjach, czy to stacjonarnie, czy online. Ja też zakupiłam ją na promocji na oficjalnej stronie marki Pierre René. Ogromnym plusem jest to, że produkt ten jest wegański i nie był testowany na zwierzętach. Paleta ma też inną zaletę, jaką jest lusterko, które jest bardzo dobrej jakości. Wykonując makijaż cieniami z tej palety, zawsze korzystam z niego, ponieważ obraz w nim w żaden sposób nie jest zniekształcony. Możemy także odgiąć część z lusterkiem całkowicie do tyłu i tak trzymać paletę w dłoni. Opakowanie zamykane jest na magnes, który chroni przed przypadkowym otworzeniem palety.
Górny rząd palety wypełniony jest samymi brokatowymi i metalicznymi cieniami. Poniżej możecie zobaczyć je na swatchach.


Od lewej strony mamy:

TELL ME: odcień złota, który jest w pełni kryjący.
LIKE ME: toper w kolorze srebra.
TOUCH ME: jasny zielony cień w formie topera ze złotymi drobinami.
TRY ME: toper, który opalizuje na fioletowo i niebiesko.
KISS ME: foliowy w pełni kryjący odcień fioletu, z którego wybijają bordowe tony.
SWATCH ME: odcień khaki ze złotymi drobinami, który jest w pełni kryjący.
KILL ME: w pełni kryjący cień w brudnym niebieskim kolorze, w którym zanurzone są fioletowe drobinki.

Błyski najlepiej jest nakładać na mokrą bazę w postaci korektora lub gliter primera. Górny rząd cieni ma troszkę mokrą konsystencję, dlatego najlepiej cienie na powieki nakładać palcem lub syntetycznym, języczkowym pędzelkiem. Topery oczywiście, aby miały swoją moc i ich potencjał został wydobyty, muszą być nałożone na jakiś inny kolor. Nie jest to w żaden sposób ich wada, a cecha.

Dolny rząd palety składa się tylko z matowych cieni. Poniżej możecie je zobaczyć na swatchach.


I znów od lewej strony mamy:

NEED ME: jasny beż, który podczas swatchy bardzo zlał się z kolorem mojej skóry. Sprawdza się pod łukiem brwiowym. Ja jednak najczęściej wykorzystuję go do rozjaśnienia wewnętrznego kącika w dziennym makijażu. Tak, matowym beżem możecie osiągnąć rozjaśnienie wewnętrznego kącika oka. U mnie na powiekach lubią wybijać się z niego lekko żółtawe tony.
PINCH ME: ciepły odcień musztardowego koloru.
EAT ME: średni brąz o neutralnej tonacji.
LOVE ME: delikatny róż o chłodnej tonacji.
BITE ME: chłodny fiolet.
SCRATCH ME: czerwony ceglasty cień, wpadający w ciepłe tony.
HATE ME: neutralna, głęboka czerń.

Maty mają bardzo dobrą pigmentację, dlatego niewielka ilość wystarczy do nałożenia na powiekę. Najwięcej problemów sprawia mi jednak cień BITE ME, czyli fiolet. Niestety podczas rozcierania go na powiece zaczyna tracić na swojej intensywności. Nakładając go na inny kolor, tworzą się prześwity, co nie wygląda estetycznie. Najlepiej jest go wklepywać delikatnie w powiekę, co wydłuża pracę z cieniami. Cienie matowe są oczywiście bardziej suche od cieni połyskujących, ale cień BITE ME jest wyjątkowo suchy i trudny w aplikacji.

Z palety jestem zadowolona i bardzo cieszę się, że nasze rodzime marki tworzą kosmetyki tak dobrej jakości. Paleta ma cienie w takiej kolorystyce, która nie każdemu może przypaść do gustu. Na pewno skradnie ona serca wszystkich makijażystek i miłośniczek makijażu.

Poniżej możecie zobaczyć dwa makijaże, które wykonałam przy pomocy tej palety. Jeden jest bardziej delikatniejszy, a drugi bardziej odważny.






POST NIE JEST SPONSOROWANY.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...