Pamiętacie o nawilżaniu skóry swojego ciała? Regularnie ją nawilżacie, czy może zapominacie o używaniu balsamów/olejków/maseł do ciała?
Przyznam się Wam, że ja jeszcze kilka lat temu byłam niekonsekwentna w używaniu tego typu kosmetyków. A moja skóra szybko mi za to "podziękowała". Zaczęły się przesuszenia i podrażnienia. Od dwóch lat przykładnie co drugi dzień używam produktów nawilżających do ciała. I w końcu mogę powiedzieć, że dogaduje się ze swoją skórą. Lubię zmieniać kosmetyki, ale lubię mieć też takie, do których wiem, że zawsze mogę wrócić.
Dziś opowiem Wam o balsamie do ciała od EVELINE. Poznacie moje spostrzeżenia na temat tego produktu i odpowiedź na pytanie, czy moim zdaniem warto zainteresować się tym produktem.
Co producent nam obiecuje?
Wysoką skuteczność i delikatność skóry. Składnikami aktywnymi są: malina nordycka, bioHyaluron 4D oraz czerwona alga, które mają silnie odżywiać i chronić skórę przed jej wysuszeniem. Z kolei delikatność mają zapewnić nam: masło shea, olejek INCA INCHI, olejek makadamia i gliceryna.
Na opakowaniu możemy także przeczytać, że produkt ma zapewnić trzykrotny wzrost poziomu odżywienia oraz 48h ochrony przed przesuszeniem.
Pojemność i wydajność produktu
Balsam otrzymujemy w butelce z pompką o pojemności 350 ml. Ja swój balsam kupiłam w Auchan i zapłaciłam za niego 14,99 zł. Producent zaleca, aby produktu używać codziennie, ja jednak używam go co drugi dzień. W zupełności taka częstotliwość nakładania go na całe ciało wystarcza mi. Balsamu używam regularnie od połowy sierpnia i jestem dokładnie w połowie opakowania tego produktu. Dla mnie stosunek cena - wydajność jest jak najbardziej na plus.
Pompka też w żaden sposób przez miesiąc używania balsamu nie zepsuła się, a takie coś zdarzało mi się przy innych balsamach tego typu.
Działanie produktu
Moja skóra nie należy do najłatwiejszych, jeśli chodzi o pielęgnację. Często coś ją podrażnia i nie każdy kosmetyk z drogerii/marketu pasuje jej. Dlatego kupując ten balsam, podchodziłam do niego sceptycznie. Pierwszy swój test miał podczas mojego krótkiego urlopu nad polskim morzem. Pogoda nam dopisywała, a tym samym słońce działało mocno na skórę i jej opaleniznę. Nie mogę narzekać, bo moja skóra od razu "łapie" brązowy kolor i nie borykam się z zaczerwieniem. Za to jak każdy po zbyt mocnym opaleniu czuję pieczenie. Najmocniej słońce złapały moje ramiona i czułam delikatne pieczenie i suchość. Dlatego nałożyłam grubszą warstwę balsamu od EVELINE po prysznicu i poczułam ulgę i nawilżenie. Od tam tej pory używam go z przyjemnością i zapisuje go na listę kosmetyków, które mogę Wam polecić i kupić ponownie, bo sprawdzają się świetnie.
POST NIE JEST SPONSOROWANY.
Miałam go i bardzo dobrze wspominam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajny kosmetyk :)
UsuńPodoba mi się ze opakowanie jest z pompka :) może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńI w dodatku z taką, która się nie psuje ;)
UsuńJa polecam ten balsam, bo daje świetne nawilżenie :)