7.8.21

BIELENDA SUPREMELAB - PEELING ENZYMATYCZNY

Dużo kosmetyków testuje i równie dużo trafiło na moją listę ulubieńców. No, ale mam problem ze znalezieniem ulubionego peelingu do twarzy. Zawsze jakiś po pewnym czasie zaczyna podrażniać moją skórę. A ostatnio moja skóra na twarzy stała się jeszcze bardziej wymagająca w kwestii kosmetyków.
Minęło kilka tygodni od używania enzymatycznego peelingu do twarzy marki Bielenda i dziś opowiem Wam, czy zdał u mnie egzamin. Może mam ulubieńca w kategorii peelingu do twarzy.

Zacznijmy od tego, czego wymagam od peelingu do twarzy: po pierwsze ma dobrze oczyszczać moją twarz, po drugie ma jej nie podrażniać, a po trzecie ma dawać (choćby) delikatne uczucie nawilżenia na twarzy po jego zmyciu. Dużo wymagam? Moim zdaniem nie, ale trudno było mi ostatnio znaleźć taki peeling, który spełniałby te trzy wymogi.

Peeling od Bielendy dedykowany jest osobom ze skóra naczynkową, skłonną do podrażnień oraz zaczerwienioną. Producent deklaruje, że produkt ten ma delikatnie i skutecznie złuszczyć martwe komórki naskórka, wyciszyć i łagodzić skórę, poprawić mikrocyrkulacje, wygładzić, rozjaśnić i poprawić koloryt skóry. No powiem, że tymi obietnicami zostałam skuszona i kupiłam tego gagatka.


Wiecie już czego wymagam od peelingu, co obiecuje producent, to czas na moje doświadczenia po używaniu tego enzymatycznego peelingu. 
Moje pierwsze wrażenia po powąchaniu peelingu były związane z powrotem do szkoły kosmetycznej.
Na zajęciach używałyśmy produktów marki Bielenda. Właśnie tak pachniał peeling enzymatyczny, którego używałyśmy w szkole. Pachniał pięknie, no i tak jest właśnie z tym peelingiem. Kupił mnie zapachem, a po pierwszym użyciu kupił też mnie tym jak skóra wyglądała po jego zmyciu. Na skórze nie było żadnych zaczerwień i podrażnień - nawet na mojej wrażliwej okolicy pod nosem i wokół ust. Było za to nawilżenie i delikatne rozjaśnienie skóry. I tak zaczęłam używać go regularnie. Zdecydowanie został moim ulubieńcem.


Tutaj możecie zobaczyć jak wygląda peeling po wyciśnięciu na dłoń. Żelowa konsystencja i delikatnie różowy kolor. No i ten zapach, lekko słodki, delikatnie cytrusowy z nutką róży. Takie zapachy zdecydowanie do mnie przemawiają. A wy jeśli również lubicie takie zapachy i jesteście fanami peelingów enzymatycznych, to koniecznie musicie wypróbować ten produkt.



POST NIE JEST SPONSOROWANY.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...