4.7.16

ULUBIEŃCY MAJA I CZERWCA

Ostatnie dwa miesiące bardzo szybko mi minęły. Zanim się obejrzałam już był koniec maja, dlatego w zeszłym miesiącu ulubieńców nie było. W tym miesiącu zamierzam to nadrobić i robię ulubieńców maja i czerwca. Może nawet przy takiej formie zostanę. Zobaczymy.
To będzie bardzo długi post, więc zachęcam do czytania go z dobrą herbatą lub kawą :)

Zacznijmy od kosmetyków do makijażu, bo jest ich sporo.


Ze względu na ilość kosmetyków kolorowych, ponumerowałam je, abyście w trakcie czytania w miarę szybko mogły zorientować się, o którym kosmetyku jest mowa.

1. Róż marki Makeup Revolution w odcieniu Now! - to co jest w nim najlepsze to, to, że kosztuje nie całe 6 zł, a na policzkach utrzymuje się cały dzień. Opakowanie jest wykonane z dosyć trwałego plastiku. Jest produktem pudrowym, mocno na pigmentowanym, więc przy jego aplikacji trzeba uważać, by nie przesadzić z jego ilością. Ale to też jego zaleta, dlatego, że nie trzeba użyć wiele produktu, by rozprowadzić go na policzkach. 
Tak wygląda na skórze, gdy nie jest rozblendowany ...


Daje ładny efekt, a aplikując go bardzo małą ilość, można uzyskać efekt naturalnego rumieńca. Co ważne ma w sobie drobinki brokatu, więc też lekko rozświetla nam makijaż na policzkach. Mam go od początku maja i używając go niemal codziennie, w opakowaniu pozostaje mi jeszcze dosyć sporo tego różu. Więc jego wydajność jest jego kolejnym plusem. 

2. Podkład Wake Me Up firmy Rimmel. Ja posiadam go w odcieniu 100 Ivory. Jeśli jesteście posiadaczkami suchej skóry, lub miejscami macie przesuszenia na skórze twarzy, to z pewnością polubicie się z nim. Producent pisze, że jest to podkład rozświetlający, no i rozświetla ją, ale z pomocą drobinek , które ma w sobie. Z tego też powodu ja go lekko przypudrowuję, bo nie chcę żeby w słońcu twarz za bardzo mi się świeciła. To można uznać za jego plus lub minus, dlatego jest on podkładem dla jednych z nienawidzonym, dla innych "must have". Ja się z nim polubiłam wtedy, kiedy borykałam się z suchymi skórkami na twarzy i właśnie to on okazał się jedynym podkładem, który nie podkreślał tych skórek. Ma również ładny zapach, mi przypomina trochę swoim zapachem krem Nivea. Produkt łatwo się rozprowadza, nie pozostawia smug, nie wysusza mi skóry. Podkład Wake Me Up jest w szklanym opakowaniu, o pojemności 30 ml, posiada pompkę, więc jego aplikacja jest higieniczna. Dostępny jest w pięciu odcieniach: 100 Ivory, 103 True Ivory, 200 Soft Beige, 203 True Beige i 300 Sand.


3. Produkt marki Eveline, czyli Celebrities Eyeliner, jest fenomenalny z wielu powodów. Po pierwsze ma się go na wyciągnięcie ręki, ponieważ można go kupić w drogerii. Po drugie jego cena - kosztuje Eveline Celebrities Eyeliner jest również w kolorze czarnym, brązowym i kobaltowym, dlatego sądzę, że każda z Was znajdzie jakiś kolor dla siebie. Po trzecie jego pędzelek, którym można zrobić idealną, cienką kreskę na powiece, a czwartym powodem do uwielbiania go jest kolor. Ja swój eyeliner mam w odcieniu fioletowym, dlatego już zrobienie samej kreski nim na powiece, wystarcza do pięknego makijażu. Konsystencja eyelinera jest płynna, ale nie jest zbyt rzadka, dlatego zasycha on dość szybko po aplikacji. Za kolejny jego plus trzeba uznać trwałość, eyeliner utrzymuje się u mnie na powiece przez cały dzień, więc o trwałość makijażu oczu nie muszę się martwić. 


4. Eveline art scenic korektor do brwi w mojej kosmetyczce pojawił się po dwuletniej przerwie. Mam go w odcieniu brown, jest również dostępny w odcieniu black. Jest produktem 3 w 1, ponieważ ma przyciemnić, nabłyszczyć i optycznie wyregulować brwi. To co może w nim zaskoczyć, to jego szczoteczka, która jest dość duża. Przypomina szczoteczkę od tuszu do rzęs, a wygląda ona tak...


Mimo swojej wielkości, dość łatwo można nią nanieść produkt na brwi. Jeśli chodzi o efekty jakie ma dawać według producenta, to moje spostrzeżenia są takie: przyciemnia, ale w naturalny sposób - nałożony raz. Co ważne nie barwi skóry, a same włoski. Jeśli chodzi o nabłyszczenie, to daje subtelny efekt, więc to jego kolejna zaleta. Co do optycznego regulowania brwi, może i z daleka daje taki efekt. Trudno mi to ocenić, bo zawsze staram się mieć wyregulowane brwi. Można go również używać w celu usztywnienia niesfornych włosków, radzi sobie z nimi bardzo dobrze. Jest to produkt, który kosztuje kilkanaście złotych, więc warto go wypróbować.

5. Hypoalergiczna kredka do oczu firmy Hean w odcieniu 301 ecru. Nie jest kredką wykręcaną, a jej koszt to niecałe 10 zł. Kupiłam ją po to, by używać jej na linii wodnej oczu, ale sprawdziła mi się również pod łukiem brwiowym. Jeśli zastanawiacie się po co używam kredki w takim odcieniu na linii wodnej, to już wyjaśniam. Jasna, beżowa kredka pomaga optycznie powiększyć oczy ( w przeciwieństwie do czarnej kredki ), a mi pomaga również ukryć to, gdy wodna linia moich oczu jest zaczerwieniona. Na początku wspomniałam, że używam jej również pod łukiem brwiowym, a no tak. Gdy przyciemniam sobie delikatnie brwi wspomnianym wyżej korektorem marki Eveline, to w celu uzyskania lepszego efektu, łuk pod brwiami maluję lekko tą kredką. Pomaga mi to "podbić" kolor brwi. 

6. Style Liner Metallic marki Golden Rose, która w swojej ofercie ma 10 eyelinerów z tej serii. Ja swój Style Liner Metallic kupiłam w odcieniu 01. Lubię go używać, ponieważ w pochmurny dzień na mojej powiecie wygląda jak butelkowa zieleń, lekko wpadająca w niebieski. A z kolei podczas słonecznych dni kreska nim namalowana wygląda na miętową. Ma cienki pędzelek, więc można nim namalować precyzyjną kreskę. Efekt jaki daje na powiece tak jak wskazuje jego nazwa jest metaliczny. Bardzo ważne jest to, że nie podrażnia moich oczu, nie pęka i utrzymuje się cały dzień na powiece. Jego konsystencja nie jest lejąca, więc nie mam obawy, że podczas aplikacji, zleje mi się do oka. Schnie dłużej od eyelinera firmy Eveline, dlatego muszę odczekać kilka min i dać mu czas na wyschnięcie.
W zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak na skórze wygląda kredka do oczu firmy Hean, Style Liner Metalic marki Golden Rose i eyeliner z Eveline, który przy produkcie firmy Golden Rose wypada bardzo ciemno, choć na powiece ma odcień taki, jaki widać na zdjęciu przy opisie tego eyelinera


7. Szminka do ust firmy Miss Sporty w odcieniu 102 My Funny Mauve. Precyzując jest w odcieniu brudnego różu, dlatego sprawdza się u mnie podczas codziennego makijażu. Jej plusem jest także to, że nie wysusza moich ust. Szminka ma lekko słodkawy zapach, dlatego ze względu na to nie każdej z Was może przypaść do gustu. Jest w bardzo ładnym przezroczystym opakowaniu, a Miss Sporty oprócz tego koloru, ma w swojej ofercie jeszcze 11 innych kolorów, więc myślę, że każda z Was może znaleźć kolor dla siebie.

8.Matowa pomadka w płynie Moroccan Dream marki Bell, którą kupiłam w Biedronce. Ja swoją pomadkę mam w odcieniu 01, czyli w odcieniu nudziakowym. Tej pomadki także używam na co dzień, w szczególności, gdy na powiece mam Style Liner Metalic z Golden Rose. Ma ona aplikator typowy dla błyszczyków i przyjemny zapach. Nie potrzebuję dużej ilości pomadki, by rozprowadzić ją na ustach, a na jej całkowite zastygnięcie po aplikacji muszę poczekać kilka minut. Ważne jest również to, że nie wylewa się ona poza kontur moich ust. W miarę ładnie się trzyma podczas jedzenia i picia. Choć jest to tania pomadka to nie roluje się na moich ustach.

9. Longstay Liquid Matte Lipstick firmy Golden Rose, czyli również matowa pomadka w płynie. Produkt na punkcie, którego mam wrażenie internet oszalał. Jest pełno jego recenzji, swatchy, więc myślę, że jest to bestseller tego roku. Ja mam pomadkę w odcieniu 04 i jest to intensywny fuksjowy kolor. Nie jest to kolor, którego używam na co dzień., ale bardzo lubię mieć ją na ustach. Także ma aplikator typowy dla błyszczyków, ale jet on bardziej płaski od pomadki z Bell, pomadka z Golden Rose zastyga szybciej niż Moroccan Dream. Pachnie bardzo słodko, mi jej zapach kojarzy się z żelkami. Na moich ustach utrzymuje się dłużej od produktu marki Bell. Podobnie jak przy pomadce Morocan Dream nie potrzebuję dużej ilości, by pomalować nią całe usta.

Na zdjęciu możecie zobaczyć swatche moich produktów do ust. Najpierw jest szminka z Miss Sporty, później pomadka firmy Bell, a na samym dole Longstay Liquid Matte Lipstick marki Golden Rose.



I na koniec dwa produkty pielęgnacyjne.


10. Ziaja masło kakaowe - spray przyspieszający opalanie, o pojemności 100 ml. Kupiłam go z myślą o wakacyjnym wyjeździe, ale nie byłabym sobą, gdybym od razu go nie wypróbowała. Moim zdaniem nie tylko pomaga uzyskać ładną, brązową opaleniznę, ale również nawilża skórę i pozostawia to nawilżenie na dłuższy czas. Nadaje również skórze piękny, zdrowy blask, a co najważniejsze (przynajmniej dla mnie) nie podrażnia skóry. No i jego zapach... ja jestem wielką fanką kosmetyków Ziaji z serii masło kakaowe. Co do jego aplikacji, ja nie pryskam go bezpośrednio na skórę, a na wacik kosmetyczny i potem tym wacikiem rozsmarowuję go na skórze. Dlaczego? Powód jest bardzo prosty, chcę go rozprowadzić równomiernie i w niewielkiej ilości, aby efekt na skórze był naturalny. 

11. Krem do oczyszczania twarzy marki Nivea - używam go od połowy czerwca. Znalazł swoje miejsce w mojej codziennej pielęgnacji. Co o nim sądzę, dowiecie się po przeczytaniu mojej recenzji, którą znajdziecie tutaj

POST NIE JEST SPONSOROWANY. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...