Myślę, że firmy Kallos nie muszę Wam przedstawiać. Z pewnością większość z Was miała jakiś produkt tej marki, bądź po prostu o niej słyszała. Ja w letnich miesiącach, do pielęgnacji moich włosów upodobałam sobie bananową maskę właśnie tej firmy. Jeśli jesteście ciekawe jak i kiedy produkt marki Kallos sprawdza się na mich włosach, to zapraszam do dalszego czytania.
Producent maskę opisuje tak: Zawartość aktywnych składników – witamin A, B1, B2, B3, B5, B6, C, E, oleju oliwkowego oraz ekstraktu banana – natychmiast nawilża, nadaje energii i witalizuje włosy. Maska bananowa Kallos tworzy na włosach warstwę ochronną i w ten sposób powoduje większą odporność fryzury zarówno na działanie gorącego powietrza wydzielającego się z suszarki, jak i na wpływ warunków pogodowych. Wyczarowuje połysk, jedwabistość i miękkość w dotyku suchym, słabym i wyblakłym włosom.
Wydajność i konsystencja produktu: w cenie kilkunastu złotych dostajemy maskę o pojemności 1000 ml, a na jej wykorzystanie mamy 12 miesięcy. Przez taki okres czasu używając jej 2-3 razy w tygodniu, spokojnie zużyjemy ją w przeciągu 8-12 miesięcy. Oczywiście ilość maski, którą nakładamy na włosy uzależniona jest od długości i gęstości włosów. Moje włosy są cienkie i sięgają mi lekko za ramiona, więc jedna garść maski w zupełności mi wystarcza na jedno użycie. Nie nakładam maski na skalp głowy, a jedynie na 3/4 długości moich włosów. Konsystencja produktu Kallos jest typowa dla masek, a kolor, jak to bywa przy maskach tej firmy jest biały.
Bananowej maski używam od początku czerwca. Nakładam ją na moje włosy dwa razy w tygodniu i w pojemniku pozostaje mi jeszcze 3/4 maski.
Jak maska sprawdza się na moich włosach: całkiem dobrze je nawilża i pozostawia piękny bananowy zapach, który moim zdaniem jest zapachem odpowiednim na letnie dni. W żaden sposób nie obciąża moich włosów, ani ich nie przetłuszcza. Producent sugeruje, że maskę wystarczy trzymać 5 min na włosach i po tym czasie należy ją zmyć. Parę razy trzymałam ją dłużej niż 5 min i efekt był ten sam, więc w zupełności te parę minut wystarczy na to, aby maska zaczęła działać.
U mnie sprawdza się kiedy chcę zmyć z włosów olejek łopianowy ( link do postu na temat tego olejku firmy Green Pharmacy ). Najpierw nakładam na włosy właśnie tę maskę, trzymam ją 5 min, zmywam (wraz z olejkiem), a następnie myję dwa razy włosy szamponem. Używam jej również kiedy nie olejuję moich włosów, ale wtedy nakładam ją na umyte już włosy i spłukuję po kilku minutach.
Podsumowanie: nie jest to produkt, który zdziała cuda na włosach i je zregeneruje. Jest to raczej maska, która może znaleźć się w Waszej codziennej pielęgnacji włosów, ponieważ dobrze je nawilża. Włosy w dotyku po jej użyciu są miękkie, gładkie. To co jeszcze zauważyłam podczas jej używania to, to, że ułatwia rozczesywanie włosów.
POST NIE JEST SPONSOROWANY.
Znam i lubię maski kallos, a ta bananowa to mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam bananowego Kallosa, za świetne działanie i piękny zapach. :)
OdpowiedzUsuńZapach jest cudny :)
Usuń