27.1.17

MAKIJAŻOWI ULUBIEŃCY UBIEGŁEGO ROKU


Byli pielęgnacyjni ulubieńcy ubiegłego roku, czas na makijażowych ulubieńców ubiegłego roku. W pielęgnacyjnych ulubieńcach znalazło się dziewięć produktów a w makijażowych jedenaście produktów. Sama jestem zdziwiona, że w sumie uzbierało się dwadzieścia takich moich perełek. Jestem osobą wymagającą i byle jaki produkt mi się od tak nie spodoba. Z resztą wiecie, że moja cera też jest wymagająca, więc taka ilość ulubieńców jest dla mnie naprawdę imponująca. 
Dość moich refleksji, zapraszam do przeczytania drugiej części ulubieńców ubiegłego roku.

Cudo, moja miłość kosmetyczna. Nigdy nie byłam zachwycona żadnymi cieniami tak, jak jestem tymi. Tak, tak, dobrze się domyślacie. To ubiegłoroczna nowość marki Zoeva, czyli paleta cieni Caramel Melange. Moje wszystkie palety cieni i cienie pojedyncze poszły w odstawkę. Od dwóch miesięcy używam tylko tej palety. Pigmentacja cieni z tej palety jest rewelacyjna, z resztą tak samo jak ich trwałość na powiece. Jeśli szukacie palety cieni z różnymi cieniami, nie chodzi mi tylko o kolorystykę, ale i ich wykończenie, to zachęcam Was do jej kupienia. Kosztuje niemało, bo 89 zł, ale w 100% jest warta swojej ceny. Jej swatche znajdziecie w tym poście.


Pierwszym podkładem, który ja i moja skóra polubiłyśmy w ubiegłym roku jest Wake Me Up z Rimmel. Wiosną ubiegłego roku na skórze twarzy miałam suche skórki, których ten podkład nie podkreślał a wręcz je zakrywał. Dodatkowo rozświetlał moją twarz, ponieważ ma w sobie drobinki. Nie wysuszał mi skóry (za co go ubóstwiałam) i miał przepiękny zapach. Używanie go było przyjemnością. Jeśli żaden inny podkład nie skusi mnie sobą, to na pewno do niego wiosną powrócę. Oczywiście jego plusem jest to, że ma pompkę. Kiedyś lubiłam podkłady w tubkach, ale dziś to podkład z pompką jest moim must have 😉. 


Kiedy nastała jesień podkład z Rimmel (mimo najjaśniejszego odcienia) okazał się dla mnie za ciemny. Zmuszona kupić nowy jaśniejszy skusiłam się właśnie na ten. Nie żałuję. Znów trafiłam na podkład o pięknym zapachu, który nie wysusza mi skóry 😍. Mój jest w odcieniu Light vanilla (stara formuła). Jest długotrwałym podkładem, nawet bez przypudrowania, jedynie na nosie zdarza mu się troche schodzić, no, ale to normalne. Nie podrażnia mojej skóry, delikatnie ją nawilża. Sprawdza się podczas codziennych makijaży jak i podczas makijaży na jakieś wyjścia. Dla mnie jest podkładem idealnym i odkryciem ubiegłego roku. 


Jeśli jesteśmy przy podkładach, to jest to odpowiedni moment, by wspomnieć o pudrze. Moim ulubieńcem jest zdecydowanie puder ryżowy z ecocery. Nie zawiera talku, ani żadnych parabenów, przez co nie zapycha mi skóry twarzy. Nakładając jego niewielką ilość na twarz uzyskuje świetne zmatowienie. Używałam go zarówno latem, jak i jesienią i zimą. Teraz używam go tylko na strefę T, bo nie potrzebuję aż takiego zmatowienia jakie potrafi dać. Świetny produkt, w dodatku tani i bardzo wydajny. 


Wróćmy jeszcze do produktów do oczu. 
W ubiegłym roku bardzo polubiłam używanie pigmentów. Swoją przygodę z pigmentami rozpoczęłam od tych z Kobo. Kiedy już nauczyłam się z nimi pracować, to upodobałam sobie nakładanie pigmentu w wewnętrznym kąciku oka. Do tego świetnie sprawdzał mi się i nadal z resztą sprawdza, pigment z Kobo w odcieniu FROSTY WHITE. 


Kolejnym pigmentem, który stał się moim ulubieńcem jest pigment z MySecret (nr 4). Ten odcień sypkiego cienia nakładam na całą powiekę lub tylko środkową część ruchomej powieki. Wszystko zależy od tego czy chcę się trochę pobawić makijażem czy nie. Kiedy mam leniwe dni, wtedy cień ląduje na całą powiekę, ale kiedy mam bardziej ambitniejsze dni 😂, to wtedy cień nakładam tylko na środek powieki. Świetnie wygląda jako dodatek przy cieniach z palety Zoevy Caramel Melange. 
Zarówno pigmenty z Kobo i te z MySecret są dowodem na to, że tani produkt może być hitem. 


W ulubieńcach ubiegłego roku nie mogło zabraknąć kredki do oczu marki Revlon. Mam wrażenie, że maltretuję Was postami na jej temat, ale to jest taki odcień kredki, który pokochałam. Oczywiście mówię o odcieniu AUBERGINE 06. Malowanie nią kreski czy to na górnej powiece czy to na dolnej jest prawdziwą przyjemnością. Także jej trwałość jest wielkim plusem. 


Ostatni ulubieniec do makijażu oczu, który nigdy nie znalazł się w ulubieńcach i właśnie zastanawiam się dlaczego. Sama nie wiem, okropna ze mnie gapa, no, ale cóż, jak to się mówi - już po ptokach 😜. To jest prawdziwy hit w mojej kosmetyczce, ponieważ cena tej kredki to 1,50 zł. Jest to kredka, o którą wiele z Was pyta na forach internetowych, na grupach na Facebooku. Marka TD', inaczej, jeśli napiszę, że jest to tradycyjna czeska kredka do oczu, to myślę, że większość z Was będzie wiedziała o jakim produkcie piszę. U mnie sprawdza się zarówno jako kredka do brwi, jak i jako kredka do oczu. Świetnie maluje się nią kreski na oku, nie łamie się, a jednocześnie jest bardzo miękka. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji jej używać, to zachęcam abyście nadrobiły to i kupiły ją.


Pozostając w temacie kredek, chcę Wam pokazać kolejnego mojego ulubieńca. Tym razem jest to kredka do ust z firmy Lovely, jej nr to 1. Używałam jej nie tylko jako kredki, ale jako pomadki do ust. Ma przepiękny kolor, który sprawdza się zarówno na co dzień jak i do makijaży wieczorowych. Wiele razy mając ją na ustach byłam pytana przez koleżanki czym mam pomalowane usta. Tania kredka, która wygląda cudownie na ustach, niestety dość szybko z nich schodzi, ale wybaczam jej to. 
Tak wygląda na moich ustach 




Matowa pomadka do ust, która była moim pierwszym matowym produktem do ust. Jej nr to 10. Używałam jej na co dzień i nie tylko, bo kiedy miałam mocniejszy makijaż oka na jakieś wyjście, to wtedy nią malowałam usta. W pomadkach z Golden Rose uwielbiam to, że są tanie, w miarę długo utrzymują się i nie wysuszają moich ust.Ten kolor szminki jest już u mnie na wykończeniu, więc pewnie za niedługo zawitam na stoisko Golden Rose, żeby uzupełnić braki w kosmetyczce. 


Ostatni ulubieniec używany był przeze mnie głównie w lato. Oczywiście ulubieńcy ubiegłego roku nie mogli obyć się bez matowej pomadki w płynie z Golden Rose. Moja jest w kolorze 04. Jest to intensywny fuksjowy kolor, moim zdaniem idealny na lato. Wystarczy zwykła czarna kreska na oku + ta szminka na ustach i wygląda się fantastycznie. Nigdy nie miała tak trwałej pomadki jak ta. Ma słodkawy zapach, ale ja lubię takie zapachy w kosmetykach do ust. 

Dobrnęliśmy do końca moich kosmetycznych ulubieńców z ubiegłego roku. Nazbierała się ich dość spora ilość. Jestem ciekawa jakie kosmetyki w tym roku podbiją moje serce. 



POST NIE JEST SPONSOROWANY.

8 komentarzy

  1. Kredkę lovely też bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę w końcu dorwać tę paletę Zoevy <3 To istne arcydzieło makijażowe :D Szczególnie, że mam jedną paletę tej marki i jestem zachwycona jakością. Kredkę z Lovely też mam i bardzo lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam Cie do jej kupienia, bo to must have dla każdej dziewczyny lubiącej zabawę makijażem :D
      Kredka z Lovely, to ulubieniec wielu dziewczyn ;)

      Usuń
  3. Wiele z tych kosmetyków stosowałam, ale bez wątpienia pomadki z GR skradły moje serce.

    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie ma takiej dziewczyny, kobiety, której by te pomadki nie skradły serca. Moim zdaniem są one zdecydowanie najlepszym produktem GR :)

      Usuń
  4. a ja się uparłam na pomadki matowe z Avon, koniecznie muszę wypróbować te GR, mają same pozytywne opinie. Piękna paletka cieni ;-)

    http://moja-prowincja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matowych pomadkach z Avonu też słyszałam wiele dobrego :)
      Zgadza się, paletka zachwyca ;)

      Usuń

PIERRE RENE 6TH SENSE NO. 05 VIVID CLOUDS

Dziś pokażę Wam z bliska mini paletę cieni 6th Sense no. 05 Vivid Clouds od Pierre   Rene . Pochodzi ona z najnowszej kolekcji 6th Se...