- ekstrakt z mulethi,
- ekstrakt z amli,
- ekstrakt z bhringaraj,
- olej kokosowy,
- olej sezamowy,
- olej słonecznikowy.
Czytałam opinie innych dziewczyn, które używały tej wcierki i pojawiało się wiele głosów o tym, że ciężko ją zmyć ze skóry głowy. Oczywiście działo się to za sprawą jej olejowej konsystencji. Jedna z dziewczyn podpowiedziała innym, że u niej sprawdza się najlepiej metoda OMO - odżywka, mycie, odżywka. Z racji tego, że jaj nie używam odżywek do włosów, a wyłącznie masek, to najpierw nałożyłam na całe włosy maskę, spłukałam ją, później umyłam włosy szamponem w kostce i na sam koniec użyłam znów maski na całe włosy i spłukałam ją. I takie rozwiązanie okazało się u mnie świetne. Olejowa wcierka zmyła się bez żadnego problemu, a włosy od nasady pięknie się odbiły. Obawiałam się, że przez jej olejową formułę zostaną oklapnięte i będą przeciążone, ale na szczęście tak się nie stało. Efektem jaki póki co widzę jest to, że włosy i skóra głowy po jej użyciu są nawilżone i bardzo ładnie się błyszczą. Mam nadzieję, że po kilku tygodniach/miesiącach zacznę widzieć również nowe włosy. Ja używam jej tylko i wyłącznie na skalp głowy.
Producent zapewnia również, że wcierka/olejek ma przyjemny balsamiczno-kwiatowy zapach. I faktycznie tak jest, produkt pięknie pachnie i aż chce się go nakładać na włosy. Dla mnie osobiście jest to zapach lekko orientalny, ale nadal świeży. No i wpisuję go na listę moich top produktów do włosów.
A jak wasza pielęgnacja włosów? Macie coś do polecenia? Napiszcie w komentarzach jakie kosmetyki do włosów ostatnio was zachwyciły.
POST NIE JEST SPONSOROWANY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz